Rozdział VI
Każdy dzień jest jak wyczekiwany prezent – o rychłym ślubie, trudnej pracy przed obiektywem, wyjeździe w nieznane i kimś, kto zawsze zjawia się znienacka
Tego już za wiele!
– Świetnie. Bardzo dobrze. Głowa trochę wyżej. O tak, doskonale ci idzie. Jeszcze trochę i będziemy mieć właściwe ujęcia. Głowa cały czas nieco wyżej. Tak jakbyś była bardzo dumna, niemal wyniosła, patrząca na innych z góry – instruował cierpliwie fotograf, mierząc obiektywem w Klarę, która pozowała pośrodku wydzielonej strefy, gdzie znajdowało się tylko zielone płótno fotograficzne. Siedziała na wysokim krześle, przybierając różne pozy, zgodnie ze wskazówkami fotografa.
Ta sesja spadła na nią jak grom z nieba. Wczoraj wieczorem zadzwoniła Agnieszka Pomorska z informacją, że modelka, która miała wziąć w niej udział, złamała nogę i Klara jest jedyną osobą mogącą ją zastąpić. Chcąc nie chcąc, musiała się zgodzić. Nie miała innego wyjścia, gdyż Pomorska przypomniała jej o obowiązującym kontrakcie i umowie, że zamiast pokazów będzie miała liczne sesje, które są zazwyczaj częścią kampanii reklamowych konkretnego produktu.
– Staraj się bardziej pokazać negatywne emocje. Jesteś zła, gniewasz się na kogoś, ten ktoś na ciebie patrzy, a ty nie chcesz, by był blisko ciebie – podpowiadał asystent fotografa, który dwoił się i troił, by tylko sesja wypadła pomyślnie.
To była kampania reklamowa nowej marki perfum, które miały wejść na polski rynek w kwietniu jako kolejny produkt znanego koncernu. Jednak od początku coś szło nie tak. Klara nie mogła się skupić ani wczuć w sytuację. Pomysłodawca sesji miał plan, by modelka odgrywała przed obiektywem kobietę świadomą swej urody, pewną siebie, dominującą nad mężczyzną. Niestety, Klara czuła, że idzie jej słabo. Instrukcje fotografa i jego asystenta tylko pogarszały sprawę, bo nie mogła się skoncentrować na pracy.
– Głowa cały czas wyżej. Pokaż swoją alabastrową szyję, to zawsze pociąga facetów. Sama wiesz najlepiej. Oczy nieco bardziej przymrużone. O tak, więcej drapieżności. Więcej seksu w spojrzeniu – wciąż podpowiadał fotograf.
– Przepraszam, czy możemy zrobić kwadrans przerwy? – zapytała wreszcie Klara. Nie mogła już wytrzymać siedzenia na krześle w niewygodnej pozycji. A tak naprawdę była to wymówka, bo chciała zwyczajnie odetchnąć.
– W porządku, mamy krótką przerwę. Niech makijażystka od razu poprawi ci usta, za mało w nich blasku – zarządził fotograf.
– Jasne, zrobimy, co trzeba – odezwała się stojąca nieopodal Pomorska.
Klara nie miała ochoty ani na poprawki, ani na kontynuowanie sesji. Wyszła odetchnąć na ogromnym tarasie znajdującym się na siódmym piętrze wieżowca przy Grzybowskiej. Poczuła rześki powiew powietrza i chłód, bo miała na sobie samą sukienkę. Nie było to zbyt rozsądne, ale takiego orzeźwienia bardzo potrzebowała. Czuła złość na siebie i cały świat. Najchętniej rzuciłaby to wszystko i w jednej chwili pojechała na Lipowe Wzgórze. Już się nieco odzwyczaiła od sesji zdjęciowych, mody, wszechobecnego blichtru. Drażnił ją i przywodził na myśl wspomnienia ostatnich, niezbyt udanych tygodni w Paryżu. Teraz to wszystko wydawało się jej takie próżne i bez większego znaczenia. Za jakiś czas jej twarz miała się pojawić na billboardach niemal w każdym polskim mieście. To była naprawdę duża kampania, a ona powinna się przyłożyć do zdjęć. Tylko że brakowało jej entuzjazmu.
– Hej… Stało się coś? Na pewno dobrze się czujesz? – zapytała Pomorska, która pojawiła się na tarasie niczym duch. Tego dnia towarzyszyła Klarze. Chciała zobaczyć, jak poradzi sobie z wyzwaniem, na które nie do końca była przecież przygotowana.
– Fatalnie mi idzie, prawda?
– Tragedii może i nie ma, ale faktycznie mogłabyś się bardziej postarać. O co chodzi?
– Sama nie wiem. Chyba powoli odzwyczajam się od zajęcia, za które jeszcze jakiś czas temu dałabym się pokroić – odpowiedziała zaskakująco szczerze.
– Nie, kochana. Dobrze wiesz, że nie tak łatwo rzucić ten świat. Wciąż będzie cię kusił, nieraz za nim zatęsknisz. Wiem, co mówię. Jeszcze niedawno sama pracowałam jako modelka.
– Może i masz rację, ale teraz odczuwam przesyt.
– A ja mam pewne podejrzenia – stwierdziła zagadkowo Pomorska.
– Jakie?
– Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że tam, w Paryżu, wydarzyło się coś niedobrego. Poza tym, że źle się poczułaś i zasłabłaś podczas pokazu. Tak nagle podjęłaś decyzję o powrocie, niemal z dnia na dzień, potem nawet nie chciałaś słyszeć o ponownym wyjeździe do Paryża, denerwujesz się na samo wspomnienie. Mam rację, prawda? Tam się coś stało?
– Aż tak to widać? – zapytała zdziwiona Klara.
– No nie da się ukryć, że wróciłaś jakaś odmieniona.
– Stało się coś, ale nie chcę o tym rozmawiać. Nie obraź się, to bardzo prywatna sprawa, nikomu o tym nie powiedziałam. Ale możesz być spokojna, wychodzę na prostą i być może lada chwila zmienię zdanie i znowu będę chciała pracować jako modelka na naszych pokazach – powiedziała, chociaż nie bardzo wierzyła we własne słowa.
– W porządku. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Przecież wiesz, że ci pomogę. A teraz wracajmy, bo nam się rozchorujesz. No i fotograf jest z tych bardziej niecierpliwych, więc lepiej go nie drażnić – zaśmiała się Pomorska.
– Muszę się zmobilizować, bo inaczej będziemy tu siedzieć do ciemnej nocy, a ja mam dzisiaj plan, by wrócić do swojej kawalerki, otworzyć wino i się zrelaksować.
– Sama? Proponuję rozejrzeć się za jakimś przystojniakiem. Ten asystent fotografa to nawet niezłe ciacho. No i młody, a to jego wielka zaleta – kusiła Agnieszka.
– O nie! Już mam dosyć tych jego komend „głowa w górę, plecy prosto, pokaż więcej kokieterii”… To szalenie nudny gość – zaśmiała się Klara. Nie, akurat mężczyźni byli teraz w jej życiu najmniej potrzebni.
Rześkie powietrze, miła pogawędka z Agnieszką i kilka żartów pomogło na tyle rozładować napięcie, że dalsza część sesji poszła niemal wzorowo. Klara robiła dokładnie to, co chcieli fotograf i jego asystent. Efekt zadowolił wszystkich. Na podglądzie ujęć Klara wyglądała niezwykle kobieco, drapieżnie, a zarazem bardzo zmysłowo. W pięknej sukni, z lekko rozwianymi włosami i delikatnym makijażem prezentowała się wytwornie, a zarazem seksownie, o co chodziło zleceniodawcy sesji.
Podziękowała wszystkim za udaną współpracę, wyszła ze studia i skierowała się do windy. Była już prawie szesnasta, więc czuła się naprawdę głodna. W domu czekała na nią potrawka z kurczaka i zapiekane brokuły. Wcześniej zamówiła taksówkę i miała nadzieję, że mimo godzin szczytu uda jej się w miarę szybko przedrzeć przez miasto.
Gdy wyszła z budynku, spojrzała na błękitne niebo, na którego tle unosiły się trzy wielkie balony. Zapatrzyła się na nie… i nagle na kogoś wpadła. Omal nie krzyknęła. Nie, wcale nie z radości. Miała wrażenie, jakby nagle ktoś cofnął czas lub po raz kolejny stroił sobie z niej kiepskie żarty. Stał przed nią ten sam mężczyzna, którego spotkała ostatnio na parkingu i który omal nie rozjechał jej samochodem. Trudno zatem było jej się cieszyć na jego widok. Instynktownie przybrała bojową postawę.
– To pan? – zapytała bardziej przerażona niż zdziwiona. – Jeszcze chwila i pomyślę, że pan mnie zwyczajnie śledzi – dodała, nie kryjąc narastającego oburzenia.
– A pani nie wyciągnęła z ostatniego zdarzenia zbyt wielu wniosków. Znowu się pani spieszy, jest mocno rozkojarzona, wpada na ludzi. Czy tym razem to też moja wina?
– No a czyja? Powinien pan bardziej uważać, bo naprawdę zrobi pan komuś krzywdę.
– Urocza jak ostatnio – ironizował mężczyzna, nie kryjąc, że ma z tej całej sytuacji niezły ubaw. – Pamiętam, ma pani na imię Majka. Myślałem, że znajdzie pani moją wizytówkę i się odezwie – dodał, a Klara przypomniała sobie o drobnym kłamstwie odnośnie do swojego imienia i o tym, że gdzieś jeszcze ma na pewno wizytówkę tego narzucającego się gościa. – Pracuje pani tutaj? Może tym razem uda nam się umówić na kawę? Albo da mi pani swój numer telefonu…
– A pan jak zwykle tylko o jednym. Nie umawiam się z takimi – oburzyła się Klara.
– To znaczy jakimi?
– Takimi, co to zaczepiają na ulicy Bogu ducha winne kobiety i… – mówiła coraz szybciej.
– Oj, przepraszam najmocniej – wszedł jej w słowo. – Zaczepiam w sumie tylko jedną, a właściwie to ona sama na mnie wpada. Już drugi raz – dodał z szelmowskim uśmiechem. Też miała ochotę się roześmiać, ale w ostatniej chwili się powstrzymała. – Wspólna kawa?
– Nie, dziękuję. Bardzo się spieszę.
– To chociaż proszę o numer albo niech pani pierwsza się odezwie – prosił mężczyzna i robił to w taki sposób, że już nawet przestała być na niego zła.
– Pomyślę nad tym. Spotkania z panem są niebezpieczne. A ja nie lubię dokładać sobie kolejnych kłopotów, bo i tak mam ich sporo – wyjaśniła, spoglądając na niego z zaciekawieniem. Teraz wydawał się jej jeszcze przystojniejszy niż poprzednio. Miał tę iskrę w oku. W rozpiętym czarnym płaszczu, pod którym widać było śnieżnobiałą koszulę i markowy garnitur, w skórzanych rękawiczkach i wypolerowanych butach prezentował się naprawdę elegancko, co nie uszło jej uwadze.
– Jakub jestem. Miło, że zapytałaś – roześmiał się. – Podwieźć cię gdzieś? Może w czymś ci pomóc? – zapytał od razu, nawet nie zauważając, że zaczął się do niej zwracać na ty.
– Dziękuję za troskę, ale właśnie podjechała moja taksówka.
– I co? Tak mnie tutaj zostawisz, pozwolisz, żebym rozmyślał bezustannie, kim jesteś?
– Okrutna ze mnie kobieta. Nic nie poradzisz – odpowiedziała z przekąsem, po czym poszła w stronę taksówki.
– Zadzwoń, bo inaczej będziesz miała mnie na sumieniu – krzyknął za nią.
Ta kobieta intrygowała go jak mało kto…
Planowanie to podstawa
Ostatnie dwa wieczory i dwie noce Aniela z Klarą spędziły na szczegółowych ustaleniach organizacji pracy Akademii Sztuk Anielskich, co było bardzo istotne, biorąc pod uwagę to, że seniorka rodu zdecydowała się wyjechać na Litwę i wziąć udział w cyklu wystaw poświęconych malarstwu budownictwa dworkowego. Jego przykładem był oczywiście dwór na Lipowym Wzgórzu i w związku z tym konieczne było przewiezienie kilku obrazów Anieli na wystawę inauguracyjną w Wilnie. Tym akurat miał się zająć Emil, co wcale nie było takie proste, bo obrazy były bardzo cenne i trzeba było dokładnie je zabezpieczyć i przygotować do transportu samolotem. Ten sposób podróży wybrała również Aniela. Uznała, że długa podróż samochodem czy pociągiem może ją i Witka bardzo zmęczyć. Ponadto chciała zostawić Klarze swojego jeepa, by mogła w razie potrzeby z niego korzystać.
Same przygotowania do wyjazdu też nie należały do najprostszych. Z punktu widzenia Klary najważniejsze było dopięcie na ostatni guzik programu akademii na kolejne tygodnie. To znaczy program był ułożony od dawna, ale rozchorowało się dwóch instruktorów. Wymagało to reorganizacji i sprowadzenia nowych nauczycieli. Jak zwykle nieocenione okazały się prywatne kontakty Anieli. Z pomocą przyszła Maryla Krybicka, jej dobra znajoma, a do tego najlepsza instruktorka techniki batiku w Polsce. Uczyła, jak wyczarować wielokolorowy obraz, proces nakładania pędzlem rozgrzanego wosku na lnianą tkaninę i jej kąpieli w barwnikach (które farbują jedynie miejsca niepokryte woskiem) należy powtarzać nawet kilkanaście razy. Po wykonaniu projektowanego wzoru tkaninę prasuje się przez biały papier. Efekt jest tak zaskakujący, że ktokolwiek choć raz spróbuje tej techniki, będzie chciał wciąż tworzyć te małe arcydzieła. Jak dotąd zajęcia prowadzone przez Marylę cieszyły się w akademii ogromną popularnością.
Wsparcia udzieliła również Maria Zientar, mistrzyni sztuki witrażu. Spod jej ręki wychodziły niezwykłe lampy, pięknie oprawione lustra, starannie wykonane świeczniki. Obie panie zgodziły się nieco zmienić plan swoich zajęć i wziąć ich znacznie większą liczbę, niż było ustalone na początku. Do tego pomyślnie załatwiono zastępstwo za instruktora tańca, który jak na nieszczęście kilka dni temu złamał nogę i do końca wiosny był unieruchomiony. Tu z pomocą przyszła Agata, której daleki kuzyn mieszkający w Lipowczanach pracował na pół etatu w miejskim domu kultury i zgodził się poprowadzić zajęcia w dworskiej akademii. Emil zorganizował dodatkowo warsztaty dla najmłodszych z podstaw fotografii i ogólne ćwiczenia ruchowe, ponieważ do dworu coraz częściej przyjeżdżały grupy maluchów ciekawych artystycznych działań. A że zaczynały się ferie, to takich szkrabów miało być we dworze coraz więcej. Dlatego na umowę- -zlecenie zatrudnił córkę koleżanki swojej matki, która była z wykształcenia animatorem kultury i miała świetne podejście do dzieci.
– Wygląda na to, że udało nam się dopiąć cały plan – oświadczyła Aniela, pocierając wierzchem dłoni zmęczone oczy. Była czwarta nad ranem, a one wciąż ślęczały nad szczegółową siatką zajęć w akademii. Tym razem to Aniela przyszła do pokoju Klary. Zapowiadającą się długą noc zaczęły od dobrej kolacji, lampki wina i zapalenia świec, których światło obie kochały. Nic ich tak nie wyciszało jak migoczący delikatny płomień.
– Mam nadzieję, że jakoś to ogarnę. Dopiero teraz dotarło do mnie, ile planowania, przewidywania, pracy jest w akademii – zauważyła Klara.
– Dobrze urządzony biznes to na dobrą sprawę zajęcie dzień i noc, na okrągło. No ale przecież nie będziesz sama. Julia i Emil znają od podstaw działalność akademii, we wszystkim ci pomogą. Tak samo Agata. Jest niezastąpiona w niespodziewanych sytuacjach.
– Oficjalnie mam stanowisko kierownika do spraw organizacyjnych, a nieoficjalnie będę się radziła, kogo się da – zaśmiała się Klara.
– Zawsze też możesz do mnie dzwonić. Przecież nie będę zajęta całe dnie. Ten wyjazd traktuję także jako wycieczkę, więc nie mam zamiaru się przepracowywać.
– I słusznie, odpoczynek jest ci bardzo potrzebny.
– Spójrz jeszcze… – zagaiła Aniela, podsuwając jej rozpisany wcześniej plan dodatkowych wydarzeń w akademii. – Za dwa dni przyjeżdża grupa pracowników ze znanej agencji reklamowej. Ich dział kadr wykupił dla ponad dwudziestu osób ofertę, która miała być połączeniem wypoczynku i wyjazdu integracyjnego. Przy okazji chcą też skorzystać z zajęć w naszej akademii. Oni poniekąd i tak są związani ze sztuką, bo między innymi zajmują się projektowaniem graficznym i prowadzeniem kampanii reklamowych – wyjaśniła Aniela.
– Może zapytam kogoś z nich, jak wygląda praca w tej branży? – ożywiła się Klara.
– Koniecznie! Na pewno będą graficy, więc u źródła dowiesz się, jakie są perspektywy w tym zawodzie, jak wszystko wygląda w praktyce. Wykorzystaj nadarzającą się okazję. Wracając do ich przyjazdu… Opłacili wszystko z góry, oczekują wysokich standardów obsługi i dobrej zabawy. Szczegółowo zajmuje się wszystkim Emil, ale ty będziesz pomagać. Planowo do dworu mają przyjechać autokarem o godzinie szesnastej. Julia rozlokuje ich w pokojach, a Basia zapewni drobny poczęstunek i napoje.
– Ale chyba ma być jakaś uroczysta kolacja?
– Tak, dokładnie o dziewiętnastej. W dworskich podziemiach, w sali kominkowej. Tam jest ładnie i przytulnie, obok jest sala z różnymi atrakcjami, jak bilard czy planszówki. Mogą tam też potańczyć, Emil zajmie się organizacją oprawy muzycznej.
– Czyli na bogato – podsumowała Klara.
– Mają pieniądze, to się bawią, a my im zapewnimy to, czego sobie życzą. Tylko jest jeden mały problem. Tę uroczystą kolację miałam sama otwierać. Wiesz, takich kilka miłych słów ode mnie jako gospodyni, a przy okazji przedstawienie historii naszego dworu – wyjaśniła Aniela, badawczo spoglądając na wnuczkę.
– No dobrze… Ale jak to zrobisz, skoro wtedy od dwóch dni będziesz w Wilnie? Coś tu chyba nie zagrało organizacyjnie… – zauważyła od razu.
– Zagrało i nie zagrało. Przywita ich Horczyńska. Ale zamiast uroczej starszej pani będzie młoda i piękna kobieta… Krótko mówiąc ty.
– Co? Chyba żartujesz?
– No skąd! Jesteś moją wnuczką, nosisz nazwisko Horczyńska, w dodatku masz ogromny talent malarski. Czy może być lepsza wizytówka naszego dworu? Jesteś idealną kandydatką.
– Ci ludzie liczą na poznanie słynnej Anieli Horczyńskiej, znakomitej malarki, a nie jej marnej kopii w postaci wnuczki.
– Co ty opowiadasz? Ubierzesz się pięknie, umalujesz, poopowiadasz nieco o dworze i wspomnisz o tym, że twoja słynna, a przy okazji nieobliczalna babcia właśnie bierze udział w kolejnej wystawie i sławi nasz dwór w świecie – oświadczyła Aniela.
– Spróbuję wypaść jak najlepiej. Jeśli po twoim przyjeździe będą na mnie skargi, to bardzo proszę się na mnie nie denerwować. Co najwyżej wyrzucisz mnie z pracy. Ale mimo wszystko przyrzekam, że się będę starała – obiecała Klara.
– W to nie wątpię. Nie znam drugiej tak pracowitej i ambitnej osoby jak ty. Przy okazji nieco się rozerwiesz, no i poznasz nowych ludzi. Tylko pamiętaj, żebyś mi się tu w kimś nie zakochała! Nawet jak się trafi jakiś przystojniak, to proszę najpierw zdać babci relację i podesłać zdjęcie – powiedziała z uśmiechem.
– O nie, żadne nowe miłości nie są mi potrzebne. Zakazałam sobie zbliżania się do facetów, bo są złem wcielonym.
– Jak się naprawdę zakochasz, to wszystko się zmieni, nawet ty sama.
Powieść dostępna jest w księgarniach stacjonarnych oraz internetowych:
Empik.com: https://bit.ly/3aVbPBd
Ravelo.pl: https://bit.ly/3aUPt2G
Aros.pl: https://bit.ly/2RCyZVn
Bonito.pl: https://bit.ly/2RElRPs
Nieprzeczytane.pl: https://bit.ly/2U63t3P
Taniaksiążka.pl: https://bit.ly/36GUAjP
Ksiąznica Polska: https://bit.ly/2U8ODJW
Merlin.pl: https://bit.ly/2u5fCv7
Gandalf: https://bit.ly/31hU4YF
#IlonaGołębiewska #ZaczekajNaMiłość #DwórNaLipowymWzgórzu #KlaraHorczyńska #Podlasie #OpowiadamHistorie #MojaPasja #KochamPisać #CzekamNaWaszeOpinie #CieszęSięBardzo #KochamMojąPracę