wpis-3-zdjecie-drugie-wieksze

Magia czasu zaklętego w fotografii


Wczoraj zrobiłam sobie „wieczór na strychu”. Nie, nie bawiłam się w straszenie innych, ani nie szukałam białej damy z legend i baśni 🙂 Po prostu naszła mnie ochota, by po raz setny popatrzeć na zgromadzone przez lata skarby (a jest ich tyle, że już prawie nie ma gdzie postawić nogi!).

Wdrapałam się po nieco stromych schodach, które trzeszczały solidnie przy każdym moim kroku. Nie to, żebym była jakaś mega ciężka (chociaż parę kilo mogłabym zrzucić), ale schody są bardzo wysłużone i jak już na nich jestem, to oczami wyobraźni piszę różne scenariusze upadku.

Obeszło się bez większych ran i po chwili byłam na strychu. Wciągnęłam mocno powietrze, by poczuć klimat dawnych lat. Mój strych pachnie lawendą, suszonymi grzybami i czymś bliżej nieokreślonym, co kojarzy mi się z jesienią. Może to zasuszone bukiety kwiatów i liści? Kto wie…

Zapaliłam stojącą w kącie lampę, której abażur przypomina królewską koronę wysadzaną szlachetnymi kamieniami. Lampa została przywieziona przez mojego dziadka z Danii, a zatem liczy sobie ponad siedemdziesiąt lat. Wymaga renowacji, jak większość rzeczy na strychu. Teraz stoi dostojnie w kącie i rzuca przyjemne światło na wszystkie moje skarby. Czeka na swój czas…

Podeszłam do niej bliżej, by dotknąć kolorowego abażuru i nagle moją uwagę przykuło coś zupełnie innego. W wypchanym po brzegi pudle, na samym szczycie sterty rzeczy „a jeszcze się kiedyś przydadzą” leżał mój pierwszy w  życiu aparat fotograficzny! Taki wymarzony!

Fotografia to moja pasja… ba! To moja wielka życiowa miłość! Pamiętam jak dostałam od rodziców ten swój pierwszy aparat, gdy miałam może tak z 5-6 lat. Zakupiony na lokalnym bazarku, za jakieś małe grosze, dumnie prezentował się na moim biurku. A ja czułam się największą szczęściarą na świecie, bo wtedy posiadanie aparatu (i to przez małe dziecko!) był czymś porównywalnym do zdobycia cennej nagrody.

Był srebrny, w czarnym skórzanym etui. Miał sporą korbę do przewijania kliszy i całkiem sympatyczny wygląd. Przy robieniu zdjęć dawał odgłosy jak radziecki czołg i był ciężki. Dla mnie był jednak najpiękniejszym aparatem na świecie i za nic w świecie nie zamieniłabym go na coś innego.

Od tamtej pory minęło już dobrych kilkanaście lat, w trakcie których byłam posiadaczką coraz innych i lepszych aparatów. Ale jedno się nie zmieniło. Moja miłość do fotografii wciąż jest tak samo potężna. I zwiększa się z każdym dniem!

Fotografia kojarzy mi się z wolnością i… magią. Bo jak inaczej nazwać umiejętność zaklinania w czasie miejsc, ludzi, zdarzeń? Mało tego… te miejsca, zdarzenia i ci ludzie przeminą, a zrobiona fotografia może trwać i trwać… Lubię oglądać stare fotografie. Zawsze sprowadzają mnie do pionu i przypominają, że życie to czas na sprawy najważniejsze. Bo wszystko przecież tak łatwo przemija…

Wracając do fotografii… widzę w niej same plusy! 🙂 A co dokładnie?

Fotografia daje radość… radość tworzenia, dawania czegoś od siebie, uwolnienia swojej twórczej pasji. A pasja to nic innego jak czyste endorfiny! 🙂 Jest to najlepszy lek na zły humor i gorszy dzień.

Fotografia… to dogłębne poznawanie otoczenia. Chcąc zrobić zdjęcie patrzymy na świat zupełnie inaczej, bardziej świadomie. Szukamy czegoś, co chcielibyśmy uwiecznić na zdjęciu, nasze zaangażowanie wzrasta. Szukanie momentów do sfotografowania jest czymś podobny do szukania tajemniczego skarbu.

Fotografia… to łapanie chwil i zatrzymywanie czasu. Nie ma takich samych dwóch wschodów słońca, takiego samego wyrazu twarzy, identycznej pogody. Wszystko przemija, a fotografia jest czymś, co chociaż w pewnej postaci potrafi przemijanie zatrzymać. Nic nie zdarza się dwa razy, wszystko przemija, ale raz uwieczniony moment można podziwiać na fotografii przez wiele lat.

Fotografia… daje poczucie bezpieczeństwa. Czasami nie potrafimy sobie przypomnieć czyjejś twarzy (na pewno potwierdzą to osoby, które straciły kogoś bliskiego i nie raz są na siebie złe, że na zawołanie nie mogą przywołać z pamięci uśmiechu tej osoby lub jej twarzy). Wystarczy zajrzeć do albumu, a w naszej głowie otwierają się wcześniej zamknięte wspomnienia. To samo dotyczy przypominania sobie miejsc, zdarzeń, sytuacji. A wraz z nimi powracają wszystkie emocje, które dane nam było przeżyć.

Fotografia… to życie. Jedno pstryknięcie i zaklinamy na zdjęciu moment czyjegoś lub naszego życia. Mina, gest, spojrzenie, ruch ciała, miejsce, krajobraz… to zostanie z nami na zawsze i będzie przypominać o życiu, którego doświadczamy.

Mam prośbę… bierzcie aparaty w dłonie i róbcie zdjęcia. To pomaga na wszystko 🙂 Daje radość, spełnienie i niezłą frajdę 🙂 Piąteczka! Pozdrawiam Was, Ilona!

2 Comments

  1. Dobry wieczór ,tak pięknie piszesz o fotografii . I mnie przypomniały się noce spędzone nad kuwetami do wywoływania zdjęć . Do tej pory posiadam cały sprzęt do fotografii czarno białej .Ilona jeżeli kiedyś mógłbym ci w czymś pomóc to napisz .Pozdrawiam Józek

    1. Dziękuję ślicznie! Cały sprzęt do fotografii czarno białej – rewelacja 🙂 Może będę miała okazję zobaczyć te cuda 🙂 Chętnie coś wymyślę wspólnie 🙂 Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *