Historia pewnej przyjaźni

O przyjaźni ponad podziałami

Historia pewnej przyjaźni

(fragment powieści „Tajemnice starego domu”)

Wszelkie prawa zastrzeżone

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

– Dziadek uwielbiał to miejsce. Tutaj czytał, rozmawiał z babcią lub zwyczajnie milczał. Czasami patrzył gdzieś w dal i wydawało mi się, że widzi więcej niż wszyscy – opowiadałam.

Siedzieliśmy z Jonasem na werandzie. Zbliżała się północ. Przez ostatnie cztery dni nie mogliśmy się nacieszyć rozmową. Adaś przejął na siebie wszystkie obowiązki, dom i dzieci. Rozumiał, że Jonas jest dla mnie kimś ważnym i że dzięki niemu dowiem się więcej o życiu mojego ukochanego dziadka.

– Babcia miała swoje miejsce w ogrodzie – wtrącił Jonas. – Pośrodku stała drewniana altana.

– Jak się potoczyło jej życie po wyzwoleniu obozu? Z relacji Henryka i zapisków w pamiętniku wiem tylko tyle, że po raz ostatni widzieli się w dniu wymarszu więźniów nad Bałtyk. Na pewno przekazała mojemu dziadkowi te tajemnicze dokumenty. Miał je zawieźć do Gdańska na ulicę Spokojną dwadzieścia osiem.

– Mąż mojej babci bardzo źle ją traktował i mówił wciąż, że ją również będzie musiał zabić. Gdy wojna zbliżała się ku końcowi i zaczęły wychodzić na jaw okrutne zbrodnie nazistów, wszyscy wpadli w popłoch. Chcieli szybko zdewastować obóz i zabić pozostałych przy życiu więźniów, by nie było żadnych dowodów na to, co się w nim działo. Jak sama wiesz, nie udało się im tego zrobić.

– Stąd wziął się pomysł zatopienia barek z więźniami w wodach Bałtyku – zauważyłam.

– Tak. Babcia też myślała, że to już koniec. Ponadto była wtedy w ciąży. Pierwsze miesiące. Twój dziadek o tym wiedział. Babcia bała się, że jej dziecko urodzi w się w tym piekle. Na wieść o kapitulacji obozu jej mąż popełnił samobójstwo.

– Elizabeth została sama i to jeszcze w ciąży. Co też musiała wtedy czuć? – zastanawiałam się.

– Była załamana. Bała się wracać do swojego kraju. Przez ludzi była postrzegana jako żona potwora. A była tak samo ofiarą jak więźniowie obozu. Musiała się ukryć. Po wojnie udała się do Zgromadzenia Sióstr Elżbietanek. W Gdańsku mieszkała jej rodzina ze strony prababki, właśnie na ulicy Spokojnej dwadzieścia osiem. Sprawdziłem, jest tam teraz nowe osiedle mieszkaniowe. W Gdańsku urodził się mój ojciec, Anton Bauer. Po trzech latach babcia Elizabeth wróciła do kraju i dzięki staraniom zakonnic podjęła pracę jako nauczycielka w niemieckiej szkole. Mieszkała w domu parafialnym katolickiej parafii.

– Musiało być jej bardzo ciężko. Sama, z dzieckiem, w nowym miejscu. – Ogarnął mnie wielki żal. Jakie to życie niesprawiedliwe.

– Na początku tak było. Potem przyszedł czas szczęścia. Przy parafii babcia miała dobre życie. Zarówno ksiądz, jak i zakonnice bardzo jej pomagali. Mój ojciec Anton miał dobrą opiekę, a babcia mogła wreszcie odpocząć i spróbować odciąć się od przeszłości. Nikt jej niczego nie wypominał, nie oceniał. Rozumieli, że w obozie było jej bardzo ciężko i nie mogła pogodzić się z tym, że ludzie ludziom zgotowali taki los. Czuła też wstyd. Nie mogła sobie wybaczyć, że jej serce wybrało człowieka, który okazał się takim potworem. Mówiła, że pod wpływem władzy bardzo się zmienił.

– To wszystko trudno jest oceniać – wyznałam szczerze. – Przecież to byli zwyczajni ludzie, którzy kochali, mieli swoje rodziny, a nagle pod wpływem ideologii stawali się kimś, kto tracił ludzkie odruchy i uczucia. Tego chyba nikt nigdy nie zdoła pojąć.

– Przy parafii było stowarzyszenie pomagające ludziom w potrzebie. Babcia wiele dla nich robiła. Pewnego dnia poznała jednego z darczyńców, Jakoba Kleina. On od razu zwrócił uwagę na młodą i piękną kobietę. Babcia wtedy nawet nie chciała słyszeć, że mogłaby jeszcze się z kimś związać. Ale Jakob był niezwykle dobrym człowiekiem.

– Zakochali się w sobie? – zapytałam z nadzieją, że w życiu Elizabeth pojawił się ktoś ważny.

– Tak. Jakob nie ustępował w staraniach o moją babcię. Wreszcie przyznała, że od dawna go kocha. Wzięli ślub. Mój ojciec Anton miał wtedy sześć lat. Jakob również jego bardzo kochał.

– Wreszcie i do Elizabeth uśmiechnął się los. Jak im się powodziło?

– Jakob był niezwykle majętnym człowiekiem. I bardzo zakochanym w mojej babci. Zaraz po ślubie uznał mojego ojca Antona za syna i dał mu nazwisko. Dlatego i ja nazywam się Klein. Potem urodziła się moja ciotka, Carla Klein.

– Początek szczęśliwego życia, w którym pojawił się prawdziwy anioł – wyszeptałam. Sama przecież doskonale wiem, jak wygląda życie z mężczyzną, który ma kobietę za nic. Ale i u mnie wreszcie pojawił się anioł. Mój Adaś.

– Babcia była z nim szczęśliwa, mój ojciec i ciocia też. Ale Jakob zmarł bardzo młodo. Krótko po czterdziestce. Chorował na płuca. Lekarze nie mogli mu pomóc.

– Elizabeth znowu została sama. Jeszcze z dwójką dzieci. – Było mi ogromnie żal, że ta kobieta miała życie przeplatane kolejnymi nieszczęściami.

– Sama, z dziećmi, ale z dużym majątkiem, który pozwolił się jej nie martwić o codzienność. Przejęła interesy Jakoba i wraz ze wspólnikami świetnie sobie radziła. Jej całym światem były dzieci. Im się poświęciła. Do końca życia nie związała się już z żadnym mężczyzną.

– Całym sercem kochała Jakoba. Rozumiem twoją babcię. Nie chciała innej miłości. Pewnie by nawet nie umiała ponownie kogoś pokochać. Co było dalej?

Patrzyłam na mówiącego Jonasa i myślałam sobie, że przyszło mu żyć z piętnem złej przeszłości. Podobnie było z Elizabeth. Poznała potem wspaniałego człowieka, zmieniła nazwisko, urodziła drugie dziecko. Zaczęła nowe życie. Czy zapomniała o starym? Nie da się całkiem zapomnieć. To jest ciężar, który towarzyszy człowiekowi do końca jego dni. Jonas dalej opowiadał o życiu Elizabeth. Została sama, jednak bardzo dobrze sobie radziła. Zadbała o to, by jej dzieci uczyły się języka polskiego. Szukała swoich korzeni w Polsce. Odnalazła nawet krewnych ze strony prababki. Jednak gdy dowiedzieli się, czyją była żoną, zerwali z nią kontakt.

– Dorastałem w atmosferze pewnej tajemnicy. Czułem, że babcia coś ukrywa. W domu nie mówiło się o jej przeszłości. Po prostu. Nie można było zadawać babci trudnych pytań. Wszystko się zmieniło, gdy moi rodzice zginęli w wypadku. Wtedy sam myślałem o najgorszym. Babcia stała się moim przyjacielem. Opowiedziała mi o obozie.

– To musiał być dla ciebie straszny wstrząs.

– Tak. Zupełnie inaczej zacząłem na nią patrzeć. Dużo rozmawialiśmy. Bardzo często mówiła o swoim przyjacielu Janie Pniewskim. Wspierał ją w obozie i uchronił przed śmiercią, gdy sama chciała odebrać sobie życie. Pewnego dnia obydwoje omal nie zginęli w komorze gazowej. Mówiła, że stał za tym jakiś Henryk. Nazwiska nie znam. Przez niego omal wydała się tajemnica tłumaczonych dokumentów. Mąż Elizabeth, czyli mój dziadek, dowiedział się, że ona i Jan coś robią za jego plecami. Niewiele wtedy brakowało, a straciliby życie – mówił Jonas.

– A jeżeli to Henryk Sokolski? Co mam zrobić? Zapytać, czy to był właśnie on? I czy zrobił w obozie coś złego? To mój przyjaciel. Nie chcę go zranić. – Byłam

zrozpaczona.

– Co mam powiedzieć? Trudna sytuacja. Może zwyczajnie trzeba z nim porozmawiać.

– Twoja babcia nic więcej o tym nie mówiła?

– Nie. Tylko tyle. W ogóle była tajemnicza. Ciągle mówiła o tych dokumentach, ale nigdy nie udało mi się przekonać jej, by wyznała, czego dotyczyły.

– Sama wiem tyle, co z pamiętnika dziadka. Raptem jeden krótki wpis – wyjęłam ze szkatułki skrzętnie schowany pamiętnik, owinięty pieczołowicie w folię.

– To najcenniejsze, co zostało mi po dziadku. Posłuchaj, proszę:

Elizabeth, dotrzymałem danego ci słowa. Dokumenty są bezpieczne, schowane pośród polskich drzew na polskiej ziemi. Tak, jak tego pragnęłaś. Nie wiem, gdzie jesteś, czy jeszcze żyjesz. Może kiedyś cię odnajdę. Możesz żyć spokojnie. Nie zdradzę twoich sekretów.

– Przed nami trudne zadanie – przyznał Jonas z rezygnacją.

– Nie mówiłeś jeszcze o tym, skąd w ogóle pomysł, by nawiązać ze mną kontakt.

– Jak już wspomniałem, babcia była bardzo tajemnicza – mówił wolno i tak, by nie umknął mu żaden szczegół. – Odkąd zostaliśmy przyjaciółmi, cały czas mówiła o Janie. Twój dziadek był dla mnie niezwykłym bohaterem. Chciałem wiedzieć o nim więcej i więcej. Pewnego dnia babcia oznajmiła, że wymieniała z Janem listy. Potem kontakt nagle się urwał. Uznała, że albo wydarzyło się u niego coś nieprzewidzianego, albo najgorsze, czyli śmierć. Nie miała jednak odwagi, by to sprawdzić. Wtedy władza wciąż kontrolowała przepływ informacji przez granicę, a babcia bała się, że ktoś odkryje przy okazji, jaką ma przeszłość.

– To było straszne. Całe życie w ukryciu. Strach przed przeszłością. – Zamyśliłam się.

– Jakiś rok przed śmiercią babcia pokazał mi listy, które pisał do niej Jan. Niektóre pozwoliła mi przeczytać, ale nie wszystkie. Coraz gorzej się czuła. Jej pamięć szwankowała. Ciągle mówiła o Janie, o ich wspólnej tajemnicy i dokumentach, które ukryto w Polsce.

– To wiemy. Jednak nic poza tym. Nie zostawili nam żadnej wskazówki.

– Gdy babcia zmarła, myślałem, że zabrała swoją tajemnicę do grobu i już nigdy nie uda mi się ustalić, czego dotyczyła. Jednak przyszedł dzień odczytania testamentu. Babcia poza sprawami majątkowymi przekazała mi coś bardzo ważnego. Adres Jana Pniewskiego. Prosiła, żebym odnalazł jego rodzinę i spróbował ustalić, co się stało z dokumentami.

– Tylko co to nam daje? – zapytałam nerwowo. – W pamiętniku mojego dziadka, w opowieściach twojej babci, a także opowieściach Henryka ciągle przewija się sprawa dokumentów. Ale to za mało, by je odnaleźć. Albo odpuszczamy, albo musimy wreszcie znaleźć jakiś sposób.

– Tylko jaki?

– Nie wiem. Mogę przeczytać listy, które twoja babcia dostała od mojego dziadka?

– Tak. Ale ostrzegam, że nie ma w nich nic, co by mogło nas naprowadzić na jakiś ślad.

– Nic nie szkodzi. Chcę je po prostu przeczytać. To dla mnie bardzo ważne.

Godziny mijały. Otaczała nas gorąca letnia noc. Drewniana weranda była świadkiem rozmów dwojga ludzi, których los sprowadził na jedną drogę. Inne historie, inne życia, ale ta sama wiara w to, że uda się rozwiązać tajemnicę dokumentów, które Jan tłumaczył dla Elizabeth. Była też sprawa Henryka. Czy chodziło o Sokolskiego? I czy byłby w stanie zrobić coś, co mogłoby narazić na śmierć mojego dziadka i Elizabeth?

Czy jest przyjacielem mojej rodziny, za którego mam go od chwili pierwszego spotkania, czy jednak nie? Czy mogłam się aż tak pomylić w sprawie jego intencji i prawdomówności? Kolejne trudne pytania. I kolejny przymus zderzenia tego, co podpowiada serce, i tego, co nakazuje rozum.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *