Tajemnice starego domu-cover

Premierowy fragment powieści „Tajemnice starego domu”

Tajemnice_front

Zdjęcie sprzed lat

Dzisiaj znowu dręczyły mnie senne koszmary. Widziałam pokój pogrążony w mroku. Pośrodku stał stolik i dwa krzesła, które zapraszały, by usiąść. Bałam się tego miejsca. Czułam, że za chwilę wejdzie do pokoju nieproszony gość, który zmusi mnie do rozmowy. Nasłuchiwałam kroków, ale towarzyszyła mi jedyne przerażająca cisza. Nie było tam nikogo. Tylko po co były te dwa krzesła?

Obudziłam się jeszcze przed wschodem słońca. Odetchnęłam z ulgą, że straszny pokój był tylko złym snem, a ja jestem w bezpiecznych ścianach starego domu. Spojrzałam na Adasia. Spał spokojnie. Pogładziłam jego dłoń. Poczułam się szczęśliwa, że w moim życiu zamiast potwornej pustki jest dom pełen ludzi, których tak kocham.

Ranek upłynął leniwie. Adam wyszedł z domu bardzo wcześnie na umówione spotkanie z klientem. Dzieci szykowały się do szkoły i były w wyśmienitych humorach. Nie to, co ja. Babcia Jasia widziała moje zmęczenie i zaproponowała, że sama odprowadzi Rozalkę i Michałka do szkoły, a przy okazji wstąpi do mamy Adasia na ploteczki. Poczułam ulgę, że za chwilę zostanę sama i będę mogła odespać ciężką noc. Byłam na siebie wściekła, bo zaległości w projektach rosły, a ja marnowałam czas na jakieś durne sny.

Gdy wszyscy wyszli, zamknęłam drzwi na klucz, zasunęłam zasłony i dorzuciłam drewna do kominka. Miałam zamiar zaszyć się pod ciepłym kocem. Mój plan jednak szybko legł w gruzach. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.

– Dzień dobry, dziecko drogie. Adaś mówił, że masz dziś gorszy humor, więc przynoszę coś na jego polepszenie. – W drzwiach stała uśmiechnięta pani Irenka, trzymając w dłoniach blachę świeżo upieczonego ciasta z powidłami.

– Dzień dobry, zapraszam. Zaraz zrobię pyszną kawę – powiedziałam, rada z odwiedzin.

– Ty się lepiej zajmij sobą, bo, moja droga, nie za dobrze wyglądasz. Co się dzieje?

– Nic poważnego. Miałam niespokojną noc. Zły sen. Jestem trochę zmęczona.

– Koszmary nie dają człowiekowi spokoju. Ale pamiętaj, że wierzy się w Boga, a nie w sny.

– Ten sen akurat był dosyć dziwny. Ale co tam, zjemy dobrego ciasta i humor powróci.

– Oby, moje dziecko. Za pół godziny będziesz miała gościa. Radzę zrobić porządek z włosami i przebrać się w coś bardziej wyjściowego. Ja tu wszystko przygotuję, ty zajmij się sobą. Relaks jest ci potrzebny.

– Gościa? Co też pani Irenka mówi? Kogo? – zdziwiłam się niezmiernie.

– Przyjdzie, to się przekonasz. Nic ze mnie nie wyciągniesz. Słowo dałam, a u mnie słowo to rzecz święta. – Spojrzała na mnie karcącym wzrokiem i pośpiesznie wyszła do kuchni.

– To chyba jakiś poranny żart?

– Żarty, moja droga, to się w tej sprawie już dawno skończyły – dodała pani Irenka z przekąsem.

Stałam jak zaczarowana. Gość? O tej porze? Niezapowiedziany? Nic mi tu nie pasowało. Ale widziałam, że pani Irenka jest poważna, więc czym prędzej poszłam do łazienki. Różne myśli przychodziły mi do głowy.

Zdążyłam się ubrać i umalować, gdy znowu usłyszałam pukanie do drzwi. Pani Irenka pobiegała je otworzyć. Usłyszałam nieznany mi głos. Wyjrzałam z pokoju i zaniemówiłam. W drzwiach stała była gosposia księdza Jankowskiego. Ta sama, która tyle razy przepędzała mnie z plebanii, gdy chciałam się dowiedzieć czegoś o starym dokumencie znalezionym w szafie na strychu.

– Dzień dobry, pani Alicjo. Nazywam się Regina Sokolik. Byłam gosposią księdza. Poznałyśmy się w niezbyt sprzyjających okolicznościach… – powiedziała z wahaniem.

– Nie da się tego ukryć – odparłam chłodno.

– Alicjo, nie denerwuj się, proszę. Pani Regina chce z tobą porozmawiać, bo ma ci do przekazania pewne informacje. Ma dobre intencje. Może dasz jej szansę? – Pani Irenka starała się załagodzić sytuację.

– Tak naprawdę jestem bardzo ciekawa, co pani chce mi powiedzieć. Kiedyś nie była pani w ogóle skora do rozmów – przypomniałam jej niechęć wobec mnie.

– Tych kilka miesięcy wszystko zmieniło. Nie ma już wśród nas księdza Jankowskiego. Niech odpoczywa w pokoju. Ja też chcę mieć spokój i przekazać pani to, o co mnie prosił.

Miałam wielką ochotę jeszcze jej coś wypomnieć, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. Pomyślałam sobie, że przecież jest dla mnie ostatnią szansą na poznanie tajemnicy, która dotyczy mojego ojca.

Zaprosiłam ją zatem do domu i postanowiłam, że nie wyjdzie stąd, póki wszystkiego mi nie opowie. Takiej okazji nie mogłam przepuścić! Pani Irenka zaparzyła kawę, pokroiła ciasto i starała się chociaż trochę złagodzić napięcie między mną a panią Reginą.

– Ciekawe, dlaczego akurat teraz postanowiła pani ze mną porozmawiać. Coś się wydarzyło? – Zdecydowałam się być konkretna i nie dać się zwieść kolejnym wymówkom.

– Na początek chcę przeprosić… – powiedziała gosposia łamiącym się głosem. Drżały jej dłonie. – Źle panią wtedy potraktowałam. Nie tak się z ludźmi rozmawia. Przepraszam.

– Nasze spotkania do najmilszych nie należały – wtrąciłam nerwowo.

Pani Irenka skarciła mnie wzrokiem i dała znać, że przesadzam. Miała rację, ale nie mogłam się uspokoić.

– Chciałam chronić księdza Jankowskiego. Gdy dowiedział się o pani przyjeździe do Pniewa, od razu zrozumiał, że lada dzień na nowo odżyje sprawa jego siostrzenicy Magdaleny i pani ojca. W tamtych czasach romans młodej dziewczyny z żonatym mężczyzną był skandalem. To mała miejscowość, ludzie od razu o wszystkim wiedzą.

– Rzekomy romans. Nie ma na razie żadnych dowodów na winę mojego ojca.

Emocje wzbierały we mnie na nowo. Nie chciałam kolejny raz słuchać oskarżeń dotyczących ojca.

– Alicjo, proszę cię, wysłuchaj pani Reginy. Później podejmiesz decyzję, co z tymi informacjami zrobić. – Pani Irenka kolejny raz próbowała mnie uspokoić.

– Przepraszam panią. Nerwy mnie ponoszą.

– Rozumiem. Nas wszystkich dużo to kosztowało i nadal tak jest. Po pani przyjeździe ta sprawa wróciła na nowo. Ksiądz sobie z tym nie radził. Miał ogromne wyrzuty sumienia. Wiele razy chciał do pani iść i porozmawiać, ale się bał. Bał się tego, że jego decyzje i działania mogą zrujnować pani życie i zburzyć spokój. Ludzie w okolicy o tym nie zapomnieli. Dlatego ksiądz uznał, że lepiej do tego nie wracać. To było dla niego trudne.

– Mógł do mnie przyjść. Sama bym zdecydowała, co chcę zrobić. Nie dał mi wyboru. Mam prawo wiedzieć, czy mój ojciec był takim draniem, za jakiego wszyscy go mają. Zła opinia ciągnie się za człowiekiem wiele lat.

– Pani Regino, pamiętam tamte czasy i plotki o romansie Magdaleny i Piotra. Było o tym głośno. A pani była bardzo blisko Magdaleny i księdza. Myśli pani, że naprawdę mogli mieć romans i dziecko Magdaleny jest też dzieckiem Piotra? – Pani Irenka zadała to pytanie i pobladła. Spojrzała na mnie. Była przerażona. Bała się mojej reakcji.

A ja? Poczułam ulgę. Wreszcie ktoś zapytał wprost. Tylko chwila dzieliła mnie od poznania prawdy.

– Wiem, że oczekujecie ode mnie jasnej odpowiedzi. Owszem, byłam blisko księdza i jego siostrzenicy Magdaleny, ale wiedziałam o tej sprawie tyle, co i inni. Ksiądz nie pozwolił na to, by ktokolwiek poznał prawdę. Nawet ja. Nie wiem, czy Ewa Kawalec jest pani siostrą. Może tak być. Ale pewności nie mam.

– Ksiądz zmarł. Pani nic nie wie. To już koniec tej historii? Nigdy nie dowiem się prawdy? Ja się na coś takiego nie zgadzam! – Wściekła walnęłam pięścią w stół. Na śnieżnobiały obrus wylała się kawa. Zobaczyłam wielką czarną plamę. Taką samą jak plama na przeszłości mojej rodziny.

– Alicjo, proszę, uspokój się. – Pani Irenka nigdy nie widziała mnie w takim stanie.

Chodziłam po pokoju jak w jakimś transie. Słuchałam tego, co mówiła pani Regina. Że ksiądz Jankowski do końca życia bił się z myślami. Chciał się rozliczyć z przeszłością. Coraz gorzej się czuł. Myślał, że to zmęczenie, ale diagnoza była okrutna. Rak płuc. Jego dni były policzone. Podjął decyzję. Planował się ze mną spotkać i wyjawić prawdę. Nie zdążył. Zmarł nagle na zawał. Prawdę o przeszłości zabrał ze sobą do grobu.

– Jednak na kilka godzin przed śmiercią polecił mi, by przekazać pani rzeczy, które zostały na plebanii po Magdalenie i jej córce – wyjawiła wreszcie pani Regina.

– Dlaczego? Przecież nie jestem dla nich nikim bliskim.

– Taka była prośba księdza. Zrobi pani, co zechce. Ja już gosposią na plebanii nie jestem. Swoje lata mam i wraz ze śmiercią księdza Jankowskiego skończyła się i moja rola. Rzeczy po Magdalenie i Ewie są na plebanii w kartonie. W najbliższy czwartek nowy ksiądz proboszcz wyjeżdża na rekolekcje. Umówiłam się, że wtedy wraz z synem zabiorę z plebanii swoje ostatnie rzeczy. Jak pani chce, proszę w czwartek przyjechać.

– A nie może pani przekazać ich Magdalenie i jej córce? Byłoby prościej. – Miałam złudną nadzieję, że gosposia wie, gdzie mieszkają.

– Żebym to ja wiedziała, gdzie ich szukać. Wiem tylko tyle, że jak mała Ewa nieco podrosła, jej matka zerwała ze swoim wujem kontakt. Miała do niego żal, że wysłał ją i Ewę do obcych. Musiał ukryć przed światem wstydliwą prawdę o złym prowadzeniu się własnej siostrzenicy. Takie to były wtedy czasy. Ludzie by im żyć tu nie dali. Ksiądz musiał coś z tym zrobić.

– Wiadomo, gdzie teraz przebywają? – wtrąciła pani Irenka.

– Ich adres na Mazurach mam, ale one tam już od dawna nie mieszkają. Gdy Ewa była mała, ksiądz często je odwiedzał. Potem matka się z nią gdzieś przeprowadziła i szukaj wiatru w polu. Ksiądz był bezradny.

– Nie miał już nigdy z nimi kontaktu? – zdziwiłam się. Coś mi tu nie pasowało.

– Tego nie wiem. Nie wtajemniczał mnie. Przed śmiercią cały swój dobytek zapisał Ewie. Podobno stawiła się na odczytanie testamentu. Dostała od księdza pokaźną sumę pieniędzy i mieszkanie w Pułtusku.

– Ciekawe, gdzie teraz może być… – Pani Irenka nie mogła się pogodzić z tym, że ta historia wciąż ma nowe wątki i jest tak skomplikowana.

– A może życie znowu mnie zaskoczy i okaże się, że obie mieszkają od dawna w Pułtusku. Może nawet mijałyśmy się wiele razy na ulicy? – zastanawiałam się.

– Nic mądrego więcej nie powiem. Nie wiem, jak Ewa teraz wygląda. Nigdy jej nie widziałam jako dorosłej osoby. A jak była dzieckiem, to tylko kilka razy. Śliczna dziewczynka. Ciężki los jej przypadł w udziale.

– Jak nam wszystkim – dodałam rozżalona. Byłam wściekła. Mój ojciec mógł przecież być zwykłym zdrajcą… lub Bogu ducha winnym człowiekiem.

Gosposia się zamyśliła. Trwała w skupieniu przez kilka minut. Jakby pamięcią wróciła do tamtych wydarzeń. Z letargu wyrwał ją dzwonek komórki.

– Mój syn dzwoni. Muszę już wracać. Czekam na panią w czwartek na plebanii. Jeśli jednak pani się nie zdecyduje, będę musiała te rzeczy wyrzucić. Proszę to przemyśleć.

– Tak zrobię. Dziękuję za spotkanie i rozmowę. Były mi potrzebne.

– Więcej nie mogę pomóc. Tyle wiem, tyle pamiętam. – Już miała wychodzić, gdy nagle coś jej się przypomniało i sięgnęła ręką do torebki. Wyjęła z niej szarą kopertę. – Byłabym zapomniała. W środku jest zdjęcie Magdaleny i Ewy. Jedyne, jakie mam. Czas na mnie.

– Do widzenia – odpowiedziałam drżącym głosem. W dłoniach trzymałam właśnie dowód na istnienie obu kobiet.

– Otworzysz? – Słowa pani Irenki wyrwały mnie z zamyślenia.

– Chyba to właśnie ten moment, by wreszcie przekonać się, jakie były, a raczej jakie są. Ciekawa jestem, jak wyglądają.

– Alicjo, wiesz dobrze, że nie musisz brać na siebie tej sprawy. Możesz ją zostawić. Życie toczy się dalej. To, co było, już nie wróci. Może nie warto tego rozpamiętywać?

– Nie zaznam nigdy spokoju. To będzie wracać. Nie chcę tak żyć. Muszę mieć pewność co do swojego ojca. Albo był uczciwym człowiekiem, albo zdrajcą, który o mało nie rozbił własnej rodziny, a drugie dziecko zostawił na zmarnowanie.

– Nie dręcz się. Tak nie można. – Czułam, że pani Irenka bardzo się o mnie martwi.

Zdecydowanym ruchem odkleiłam kopertę. Wyjęłam z niej czarno-białe zdjęcie. Serce na chwilę zamarło mi w piersi. Z fotografii spoglądały na mnie dwie kobiety. Jedna dorosła. Niezwykle piękna. Oczy, nos, usta jakby stworzone przez najlepszego malarza. Do tego jasne, lekko pofalowane włosy. Spojrzenie pełne niepokoju, a zarazem waleczne. Kobieta pełna sprzeczności. A na jej kolanach mała dziewczynka o twarzy anioła. Dwa jasne warkocze, wesołe oczy, delikatne rysy twarzy. Z radosnym uśmiechem patrzy w dal. Jakby widziała kogoś poza kadrem. I taka podobna do mnie. Niemal moje lustrzane odbicie sprzed lat.

– To już chyba wszystko jasne…

Nie wiem, co czułam w tym momencie. Niepokój? Wstyd? Złość? A może totalną pustkę? Jakby ktoś zabrał moje wspomnienia.

– Alicjo, cokolwiek się wydarzy, pamiętaj, że zawsze będziemy cię wspierać. Nawet jeśli wszystko się potwierdzi, ty ciągle będziesz sobą. I nic tego nie zmieni.

– Ale będzie oznaczało, że mój ojciec nas oszukał, a ja głupia całe życie wierzyłam, że był ideałem. A teraz muszę to przekreślić!

– Tak naprawdę nic nie musisz. To twój wybór i twoja decyzja.

– Nie odpuszczę, póki nie wyjaśnię wszystkich wątpliwości. To mi się należy.

Tajemnice starego domu-premiera

Powieść można nabyć w księgarniach stacjonarnych oraz internetowych, na przykład:

Empik.com: http://www.empik.com/tajemnice-starego-domu-golebiewska-ilona,p1154784916,ksiazka-p

Aros.pl: https://aros.pl/ksiazka/tajemnice-starego-domu

Bonito.pl: https://bonito.pl/k-1107253-tajemnice-starego-domu

Ravelo.pl: https://www.ravelo.pl/tajemnice-starego-domu-ilona-golebiewska,p100630997.html

Taniaksiązka.pl: http://www.taniaksiazka.pl/tajemnice-starego-domu-ilona-golebiewska-p-958523.html

Platon24.pl: https://platon24.pl/pl/tajemnice-starego-domu/produkt-388822865

Gandalf.com: https://www.gandalf.com.pl/b/tajemnice-starego-domu/

Nieprzeczytane.pl: https://www.nieprzeczytane.pl/Tajemnice-starego-domu,product1033282.html

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *