Niekiedy wracają do mnie obrazy z czasów, gdy miałam włosy białe jak mleko, splecione w dwa długie warkocze, na końcu których zawsze dyndały kolorowe kokardy (to dzięki babci, która upierała się, by jej wnusia wyglądała jak dziecię wzięte prosto z książek o Ani z Zielonego Wzgórza). I stałam tak z tymi kokardami jak ostatnia sierota. Mniejsza o kokardy… chodzi tu …
